La Sesame, czyli skarbiec moich książek i kilka słów o nich :D

środa, 20 sierpnia 2014

Szturm i grom


Wyświetlanie zdjęcie 2.JPG

Leigh Bardugo - "Szturm i grom"

          Alina Starkow, legendarna Przyzywaczka Słońca, wydarła się ze szponów Darklinga i wraz z Malem ukrywa się w obcym kraju. Jest jednak złączona z Czarnym Heretykiem obrożą Morozova, która nie pozwala jej zapomnieć o przeszłości. Gdy jej największy wróg w końcu ją odnajduje, dzieczyna musi uciekać przed nim z wątpliwej uczciwości korsarzem. Ravka chyli się ku upadkowi; Griszowie, którzy opuścili Darklinga, są słabi i rozbici, król podupada na zdrowiu, w kraju rośnie fanatyczny kult Przyzywaczki, a Alinę coraz bardziej zasnuwa zgubna ciemność Darklinga, odsuwając ją od Mala. Czy dziewczyna poradzi sobie z piętrzącymi się trudnościami, czy cienie złych mocy w końcu przedrą się przez słońce?

„Szturm i Grom“ to drugi tom trylogii Grisza, jednej z najciekawszych serii fantasy YA ostatnich lat. Jej poprzedniczka wzbudziła mój szczery zachwyt, głównie za sprawą wartkiej akcji i świetnych bohaterów. Czy sequel jej dorównuje?

Mogę z całą pewnością stwierdzić, że zdecydowanie tak. Powiem więcej - rzadko mam do czynienia z przypadkiem, w którym druga część trylogii okazuje się równie dobra co pierwsza. Tym razem tak się stało.

Książka zachwyciła mnie przede wszystkim swoją oryginalnością i brakiem schematu. Jak na serię młodzieżową jest zadziwiająco świeża - nie ma pięknej, bezbronnej dzieczyny, zabójczo przystojnego chłopaka i trókąta miłosnego. Jest za to świetny, barwny świat fantasy, ciekawi bohaterowie z głębią psychologiczną i wartka akcja przesycona magią. Ravka jest oparta na Imperialnej Rosji - pojawiają się oprycznicy, samowary, a Darklinga można porównywać do Iwana Groźnego. Piękno griszaickiego świata wręcz wycieka przez strony i zachwyca czytelnika... w koncu któraż dziewczyna nie założyłaby z chęcią ozdobnej kefty?

Akcja powieści toczy się umiarkowanym tempem. Początek jest dynamiczny, dużo się dzieje; w trakcie czytania towarzyszy nam wiele wydarzeń, lecz nigdy tyle, by zmęczyć czytelnika - autorka daje nam odpocząć i przygotować się na następne wrażenia. Wszystkie wydarzenia są podszyte tajemnicą wzmacniaczy Morozova, która sprawia, że czytając, cały czas przewracamy strony dalej, by dowiedzieć się więcej. Ostatni rozdział jest elektryzujący i naprawdę świetny. Książka zdecydowanie wciąga - nie da się jej odłożyć w połowie czytania :)

Jeśli zaś chodzi o kreację bohaterów... Powiem tyle - pierwszoplanowi do mnie nie przemawiają. Niesamowicie denerwuje mnie Alina, z tym jej wiecznym podkreślaniem swojej chudości, brzydoty, niezaradności itp. Jest tak niepewna siebie, że jej narracja niekiedy kłuje w oczy. Za Malem też nie przepadam, dla mnie jest nijaki i przerysowany; ot, idealny chłopiec z niebieskimi oczami, uganiający się za Aliną jak piesek salonowy. Co prawda pod koniec wreszcie zauważa, że jego dziewczyna też ma wady, ale moim zdaniem jest kompletnie nietrafionym głównym amantem tej powieści. Jednak bohaterowie drugoplanowi są świetni, dopracowani i z osobowością. Darkling jest perfekcyjnym czarnym charakterem - przez cała pierwszą część miałam nadzieję, że okaże się dobry, a i w tej części, gdzie jest głównym złem całej serii, potrafi zamącić w głowie. Jest świetnie wykreowany, nie znamy jego motywów, ma własne cele, których realizacja jest okrutna... ale czy koniecznie są to cele złe? Tego nie da się stwierdzić, bo Darkling do płytkich postaci z pewnością nie należy. No i jest jeszcze Mikołaj, którego pokochałam od pierwszej wzmianki o Sturmhodzie. Wolę go jako rudego korsarza ze złamanym nosem, ale nie zmienia to faktu, że nawet jako carewicz jest zadziorny, dowcipny i ma pazur. Przy niektórych jego odzywkach prawie płakałam ze śmiechu, a cały ostatni rozdział gryzłam paznokcie i błagałam „tylko nie Mikołaj, tylko nie Mikołaj“. Oj tak, jest i na pewno długo zostanie jednym z moich ulubionych bohaterów.

„Szturm i Grom“ to zdecydowanie fantasy, jakie lubię: brak nudy, bohaterowie z krwi i kości i wartka akcja pełna tajemnic to mieszanka, obok której nie da się przejść obojętnie. Opowieść o Przyzwaczce Słońca trafi na stałe do kanonu moich ulubionych. Świat Griszów zachęca do zagłębienia się w karty książki, a mnie ciągnie niesamowicie... W końcu „podobne wzywa podobne“, prawda? Gorąco polecam wszystkim chcącym zagłębić się w wir tajemnic, magii i piękna. Pokochacie bohaterów, będziecie płakać i śmiać się razem z nimi, a po lekturze powiecie tylko „kiedy następna część?“ Ja przyznaję, że nie mogę się jej już doczekać :D Daję w pełni zasłużone 5+/6.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz