La Sesame, czyli skarbiec moich książek i kilka słów o nich :D

niedziela, 19 października 2014

Harry Potter i Książę Półkrwi

        Wyświetlanie zdjęcie.JPG

J. K. Rowling - "Harry Potter i Książę Półkrwi"

      Na wstępie muszę przeprosić za swoją długą nieobecność. Wakacje się skończyły, poszłam do nowej szkoły i mam teraz tyle roboty, że brak mi czasu na spanie i jedzenie, a co dopiero na czytanie książek! Zaczyna mi to ciążyć - stęskniłam się za tymi czasami, w których w tygodniu zdążałam z dwoma czy trzema tytułami... Niestety, to już zamierzchła przeszłość; teraz cieszę się, kiedy mam czas na 20 stron :)

Jest jednak jakiś pozytyw - kiedy już dorwę jakąś książkę, czytam ją na raz i nikt nie jest w stanie mnie od niej oderwać :D „Harry’ego Pottera i Księcia Półkrwi“ pochłonęłam więc jednym tchem, czerpiąc z przygód ukochanych bohaterów garściami. Było warto - wreszcie przypomniałam sobie, za co tak uwielbiam tę serię :D

„Książę Półkrwi“ to moja druga ulubiona część sagi (na pierwszym miejscu niezmiennie plasuje się „Więzień Azkabanu“). Cenię ją przede wszystkim za szybką akcję, ciekawe wątki i całą gamę tajemnic. W końcu kto jest w stanie przerwać czytanie i nie poznać zagadki brakującego wspomnienia, nie dowiedzieć się, dokąd udaje się Dumbledore, a w końcu nie odkryć tożsamości tytułowego Księcia Półkrwi? Odpowiedź jest oczywista i chyba nie muszę nikomu jej podsuwać.

Mam swojego faworyta wśród wątków powieści, a jest nim zdecydowanie temat wspomnień o Voldemorcie. Nie wiem, jak jest w waszym przypadku, ale mnie przeszłość Toma Riddle’a niezwykle ciekawi - ile razy bym książki nie przeczytała, i tak wciąż kocham zagłębiać się w dawne intrygi czarnego charakteru. Wszystkie spotkania Harry’ego z Dumbledorem - choć wcale nie jest ich znowu tak dużo - tworzą ten niesamowity, niezapomniany klimat, który sprawia, że magia wycieka ze stron powieści i możemy niemal ją poczuć. Żaden film nie jest w stanie tego oddać; wiem, że nie powinnam w recenzji odwoływać się do ekranizacji, ale wizja podróży wgłąb myślodsiewni reżysera jest jednym z powodów, dla których zawsze będę wolała książkę od filmu. Kocham wędrować wraz z bohaterami od zagadki do zagadki, odkrywać mroczne wydarzenia sprzed pięćdziesięciu lat... Oj tak, podróże w czasie to zdecydowanie mój klimat.

W szóstym tomie serii mamy też do czynienia ze sporą ilością tajemnic. Nareszcie możemy odkryć sekret śmierci - nieśmierci Voldemorta z początku powieści - kogo nie zastanawiała ona w „Kamieniu Filozoficznym“? Przez cały tom korzystamy wraz z głównym bohaterem z zagadkowego podręcznika, a jakież jest nasze zaskoczenie, gdy odkrywamy, do kogo on należy! Jest też obsesja Harry’ego na temat Malfoya, która niezbyt przypadła mi do gustu - Harry w tej sprawie wykazuje się głupim uporem, nie słucha nikogo prócz siebie i, choć w końcu okazuje się, że ma rację, cała sprawa jest dla mnie trochę zbyt mocno zarysowana.

Dużo skupia się też na sprawach codziennych, typowych nastoletnich problemach i miłościach. W końcu uczniowie Hogwartu też są ludźmi, a 16 lat to okres burzy hormonów :D Zabawnie czyta się kłótnie Rona i Hermiony - nie lubię tego parringu, ale wreszcie coś zaczyna się dziać! Zakochuje się też nasz pierwszoplanowy bohater, a wybór obiektu uczuć jest dość zaskakujący... Trzeba Harry’emu przyznać, że dobrze zrobił, zapominając w końcu o Cho Chang - mój Boże, jak ja nie znosiłam tej dziewczyny! - i zauważając Ginny. Chociaż wiele czytelników (zwłaszcza czytelniczek :>) jej nie lubi, ja uważam siostrę Rona za dowcipną, sympatyczną i wartościową dziewczynę. Udzielam swojego błogosławieństwa! :P

Oczywiście książka ma swoje smutne momenty, a jednym z najgorszych jest zdecydowanie śmierć Dumbledore’a. Tu znowu popłynęły łzy - mam wielki sentyment do dyrektora Hogwartu, to niezwykle mądry i inspirujący człowiek. Jego pogrzeb Rowling ukazała w bardzo poruszający sposób, po raz kolejny spotykamy się z opisami głębokimi, wyciskającymi łzy z oczu. Momenty żałoby zdają się być tym, co wychodzi spod pióra pisarki najlepiej; autorka potrafi ująć wszystko w sposób, który doprowadza czytelnika do płaczu, a jednocześnie nie jest sztuczny czy wymuszony. Uczucia Harry’ego są bardzo naturalne i wiarygodne, nie ma w nich fałszywego żalu. Wręcz przeciwnie - młody czarodziej jest na tyle załamany, że wszystko staje mu się obojętne, co jest przecież bardzo prawdziwe.

Na koniec jeszcze krótka refleksja - przy „Księciu Półkrwi“ bardzo mocno rzuciła mi się w oczy różnica między książką czytaną po raz pierwszy a tą przewertowaną wielokrotnie. Pamiętam, jaka byłam wszystkiego ciekawa po raz pierwszy, jak mocno chłonęłam każdą informację w nadziei, że sama rozwiążę zagadkę... Wydarzenia były dla mnie nowe, fascynujące, a nawet szokujące. Teraz mam wrażenie, że z każdym kolejnym sięgnięciem po książkę  uodparniam się na emocje, które ze sobą niesie. Chociaż wciąż niesamowicie całą serię kocham, wiele bym dała, by na przykład szóstą jej część móc przeczytać znowu po raz pierwszy. Nie wiedziałabym nic o Snapie, nic o horkruksach, o Malfoyu - jakież to byłoby ciekawe! Ech, szkoda, że to niemożliwe... :(

„Harry Potter i Książę Półkrwi jest dla mnie jedną z najważniejszych książek. Niesie ze sobą niezapomniane wrażenia, wciąga przy czytaniu i ukazuje znakomity warsztat autorki. Snuje wokół nas mroczny, ponury i niezwykle tajemniczy klimat, pozwala poczuć „to coś“, co jest tak ważne przy czytaniu i co nie pozwala w połowie odłożyć książki na półkę. Przeplata wydarzenia radosne z tragicznymi, jest prawdziwy i niezwykle magiczny... Wszystko to tworzy mieszankę, z której musi wyjść świetna książka! Polecam wszystkim szczerze (choć nie wierzę, że ktoś jeszcze nie przeczytał serii o Szkole Magii i Czarodziejstwa) i życzę wam, by każda przeczytana książka niosła ze sobą tyle dobrych wspomnień :) Nastawcie się też na wiele łez, jeśli, tak jak ja czy Harry, jesteście na dobre i złe ludźmi Dumbledore’a. Jednak przede wszystkim czekają was ostatnie sielskie dni w Hogwarcie...

Wojna czarodziejów właśnie się zaczęła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz