"Niektórych książek wystarczy skosztować, inne się połyka, a tylko nieliczne trzeba przeżuć i strawić do końca" - Cornelia Funke "Atramentowe serce"
La Sesame, czyli skarbiec moich książek i kilka słów o nich :D
środa, 20 sierpnia 2014
Powrót do przeszłości, czyli powieści Ewy Nowak
Ewa Nowak - "Wszystko, tylko nie mięta", "Krzywe 10", "Rezerwat niebieskich ptaków"
Długo rozmyślałam nad przyszłą zawartością torby z książkami, które chcę wziąć na wakacje do Włoch. Obowiązkowo obok „Harry’ego Pottera“ i kilku nieprzeczytanych fantasy musiało tam znaleźć się parę powieści na plażę - lekkich, niezobowiązujących, nie przewracających życia do góry nogami. Ot, takich na raz, żeby usiąść, przeczytać, pośmiać się, wyciągnąć wnioski i zacząć następną. Ponieważ wizyta w Empiku niewiele dała (coraz mniej tam dla mnie książek :<), wybór padł na powieści Ewy Nowak.
Wszystkie trzy są typowo młodzieżowe, napisane lekko, z przymrużeniem oka. Autorka pracuje w redakcjach magazynów dla nastolatków, może więc na co dzień z bliska obserwować ludzi, o których pisze. W jej książkach poruszone są ich problemy, z dystansem ukazana jest nastoletnia miłość czy przyjaźń. Mimo tej tematyki czytać je może każdy - zarówno młodsi, jak i starsi znajdą tu coś dla siebie.
Najpierw wzięłam się za „Wszystko, tylko nie mięta“ - powieść opowiadającą losy rodziny Gwidoszów, ich codzienne problemy i rozterki. Bardzo podobała mi się ich prostolinijność - sceny są dosłownie z życia wzięte, bez zbędnej koloryzacji czy uproszczeń. Mamy wrażenie jakbyśmy oglądali typową polską rodzinę, liczną i niekoniecznie stateczną, ale normalną. Postacie są „z krwi i kości“, dobrze skonstruowane, nie wyidealizowane - jak żywe. Wszystko to równie dobrze mogłoby się dziać naprawdę. Ukazane problemy są tak bliskie młodemu czytelnikowi, że ma on wrażenie, jakby książka była skierowana do niego, co pomaga w odbiorze przekazu - łatwo czerpać mądrości życiowe ze zdarzeń, które często nam samym się przytrafiają. Akcja nie pędzi w zatrważającym tempie - w końcu jest to literatura obyczajowa - ale nie nudzi. Powieść jest wciągająca, kiedy już się zacznie, ciężko jest przestać ;) Dlatego jeżeli w przerwach od czytania chcecie popławić się trochę w morzu, musicie najpierw poćwiczyć silną wolę :D Bardzo polubiłam wszystkie postacie występujące w książce i polecam ją każdemu jako lekkie, nieprzemęczające, ale mądre czytadło - zarówno na plaże, jak i wszędzie indziej. Z przyjmnoscią oceniam na piątkę :P
Następną pozycją w mojej torbie było „Krzywe 10„, które przenosi nas wraz z piątką nastolatków na Mazury. Z początku powieść tę czytało mi się gorzej niż poprzedniczkę - wszystko zaczęło się za szybko, gubiłam się w faktach i imionach. Zdołałam poznać wszystkich bohaterów dopiero koło setnej strony :) Później jednak szło mi gładko, rozkręciłam się i w ciągu jednego plażowania doszłam do strony finałowej. „Krzywe 10„ jest podobne do „Wszystko, tylko nie mięta“, zarówno stylem, jak i tematyką. Jest nieco bardziej wakacyjne, wprost idealne na wczasy nad morzem czy jeziorem. Temat przewodni to oczywiście, jak to w młodzieżowych obyczajówkach bywa, miłość i związane z nią perypetie bohaterów. Czyta się to lekko i fajnie, pisarka ma wypracowany dowcipny styl, za co jej książki trzeba pokochać. Daję 4+/6.
Nieco inaczej było z „Rezerwatem niebieskich ptaków“. Książka opowiada o Sarze, nastolatce uczęszczającej do ekskluzywnej prywatnej szkoły i pochodzącej z bogatej rodziny. Narracja jest prowadzona z jej punktu widzenia, co było dla mnie dość kłopotliwe. Dlaczego? A dlatego, że wyjątkowo jej nie lubiłam. Powodów było kilka. Po pierwsze, Sara była rozpieszczoną egoistką. Po drugie, Sara miała manię wyższości. Po trzecie, Sara nie lubiła „Harry’ego Pottera“ :D Pozostali bohaterowie też jakoś niespecjalnie przypadli mi do gustu, być może dlatego, że wszyscy zachowują się jak zarozumiali bogacze. Pewnie tacy ludzie w Warszawie są, może nawet jest ich dużo - ja niestety (albo stety) często takich nie spotykam. Z kolei taka Beata, która wykreowana była na całkiem normalną, była przegięciem w drugą stronę - denerwowała mnie ciągłymi żartami o plebsie i podkreślaniem swojej „biedoty“. Bez przesady, która nastolatka tak się zachowuje? Minusem był też szybki wstęp do książki - zaczynała się od razu akcją, nic nie było wytłumaczone, więc dopiero w okolicy 150 strony zaczęłam rozumieć, kto kim jest. Klimat książki niespecjalnie do mnie przemówił, a Sarę zdołałam choć trochę polubić dopiero pod koniec. Mimo tej szczątkowej sympatii wolę jednak pozostałe książki pani Nowak. Ocena 4-/6.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz